Dalsze prace przy wieży.
Doklejone(poliuretanowy) peryskopy, podstawy celowników.
Na osłonach jarzma pojawiły się kawałeczki tekturki (0,5mm) wymiar 10mm x
1,5mm i przyklejone bcg/dospawane.To są podstawy, do których był
przykręcony „daszek”, dojdzie na końcu, tak, dokładnie w swoim czasie.
Pod peryskopami (bocznymi) dospawane zostały pręciki plastructu fi 0,5mm, jak na kadłubie, wymiar na oko.
A, jeszcze dwa uchwyty druciane, po bokach wieży (drut 0,5mm).Też
dospawane i ponownie robione na oko, najważniejsza jest, jak myślę,
równa szerokość (chwyt), po obu stronach, wyszło około 5,5mm.
I jeszcze dwie rzeczy, kawałeczek tekturki 0,5mm na dole osłon jarzma, taka zaślepka.
Druga sprawa, to „łożysko” dla osłony działa, choć będzie przyklejone na
stałe.Wymiar dobieramy indywidualnie (promień), by wszystko
pasowało.Dwie tekturki 1mm(na nich paseczek papierka 0,1mm) i czego już
nie widać mniejszy o jakieś 1mm-2mm(średnica) kartonik 0,3mm.Podczas
przyklejania armaty, łatwiej zachować szczelinę/odstęp, przez włożenie
tymczasowo dwóch kartoników po obu stronach.
Pomalowana, schnie i czeka na dalsze prace.
Jeszcze mały dodatek: wymiar A=10mm.
Tak przyjąłem, oglądając zdjęcia, tego muzealnego egzemplarza z metrówką, więc jest to, około 10mm.
Numer i napis.
Najpierw, potrzebujemy wykonać szablon.Do tego celu należy w programie
graficznym wydrukować wieżę, czyli wycinek z kolorowej grafiki
przedstawiającej rzut boczny.Wydruk musi być powiększony do odpowiedniej
skali.
Osobno robimy szablon dla numeru i osobny dla napisu.Dla swojego modelu,
odrobinę przerobiłem schemat.Mianowicie numer jest w ciut mniejszej
skali niż napis różnica jakieś 16%.Dodatkowo rozsunąłem napis, tak by
ładnie wyglądał na modelu.
Zdjęć brak, już dawno zrobiłem szablony, więc znów musicie uruchomić
wyobraźnię.Bierzemy np. numer(wydruk w odpowiedniej skali) i przyklejamy
od spodu taśmę dwustronną.Teraz przyklejamy to do tekturki 1mm lub
grubszej.W cyfrach należy narysować połączenia, by całość trzymała się
kupy i nie rozpadła po wycięciu.Te połączenia zaznaczamy na wydruku
przyklejonym do tekturki.Teraz biorę kalkę techniczną, odpowiedni
kawałek.Można pokryć go lakierem bezbarwnym(tak robiłem tylko z napisem)
i poczekać, aż wyschnie.Teraz gdy lakier wysechł, przykładamy i
mocujemy taśmą dwustronną czy Tamiya.Następnie najtrudniejsza sprawa,
AK3 i wycinamy.Po wycięciu,numer zagruntowałem z wierzchu i krawędź
wycięcia klejem CA.
Ponieważ przy szablonie napisu, wolałem oszczędzić sobie tej trucizny,
pokryłem go lakierem.I tak nic z tego nie wyszło.W paru miejscach, napis
należało skleić, a niektóre kawałeczki są delikatne i chcąc je
uchronić, przed zniszczeniem, pokryłem cały szablon napisu CA.Ale tylko z
wierzchu, bez krawędzi wycięcia.
Jeśli były zwichrowane, rolowałem je w odwrotnym kierunku na metalowym
walcu (trzonek skalpela).Potem poszły pod nacisk encyklopedyczny i były w
miarę proste.Zresztą i tak są mocowane do wieży taśmą.
Teraz przygotowałem uchwyt do malowania.Pianka stosowana do pakowania
np. sprzętu rtv/agd.Odpowiednio przycięta, sklejona polimerowym,
poliuretanowy byłby lepszy ale może za bardzo agresywny, więc użyłem
pierwszego.
Długo schnął, dlatego radzę włożyć wkładkę(kawałek kartki).
I wkładamy wieżę.Walec zniszczyłem już w czasie
malowania, wygodnie się trzymało.Jeśli górna krawędź, da się wcisnąć w
kadłub, będzie dobrze.Jeśli nie, będzie trzeba ciachnąć i zrobić
nowy.Najważniejsze, że uchwyt z pianki spełnia rolę.Trzymam lewą dłonią,
gąbkę (nad stropem wieży i spodem walca) i spokojnie, mogę zająć się
robotą.
Maluję dla odmiany Pactrą A27(numer) i
A47(napis).Duża różnica, w porównaniu do Vallejo.Minusem jest szybkie
zasychanie farbki, odrobinę maluję i już zaraz muszę przemyć wodą
pędzelek i wycieram w szmatkę.
Farbkę rozrabiałem w listku po tabletkach i tam można, obok kapnąć wody czy alkoholu, szybciej i wygodniej.
Do przemywania pędzelków, używam takich pojemniczków na wodę do
malowania dla dzieci.Można je kupić np. w sklepach w dziale z artykułami
szkolnymi do malowania, tam gdzie są farby i pędzelki.Są tak wykonane,
że mają tylko dziurkę około 1cm, by zanurzyć i wypłukać
pędzelek.Dodatkowo ich budowa przewiduje, bardzo mały lub znikomy wypływ
wody, przy przewróceniu się pojemniczka na bok lub do góry nogami.
Po skończonym malowaniu myję pędzelek pod kranem, zimną wodą i mydłem, takim zwykłym do rąk.
Szablon mocuję taśmą Tamiya, należy obkleić, odrobinę więcej, dookoła co
uchroni model przed ubrudzeniem farbką w nieodpowiednim miejscu.
Do odbicia wzoru z szablonu, wystarczy taka najzwyklejsza gąbka do
naczyń, ucinam kawałeczek.Na denku od kremu rozrabiam trochę farbki z
alkoholem, maczam gąbkę.Tu należy uważać, by nie zalać modelu!Taką lekko
nasączoną farbką gąbką(można osuszyć w razie czego na
papierze/tekturce), ciapię, raz, za razem, po szablonie.Później odrywam i
gotowe.
Biorę najcieńszy pędzelek i maluję farbką, parę
razy.Powierzchnia numeru była zbyt porowata, więc delikatnie przetarłem
papierkiem 800(sam numer), bardzo ostrożnie i ostatni raz pokryłem
farbką i gitara.
Z napisem było dużo gorzej, trudniej.
Tylko pomalowałem, też parę razy, nic
więcej.Napis jest zbyt wąski na jakiekolwiek szlifowanie.Myślałem czy
gdzieś, jeszcze czegoś, nie poprawić ale szybko doszedłem do wniosku, że
tylko mogę zepsuć.Zwykle tak to się kończy:”lepsze jest wrogiem
dobrego”.
To tylko mój sposób.
Szablon można wykonać naklejając „wzór” na taśmę dwustronną.Cały problem w tym, by nie uszkodzić modelu.Bałem się tego, więc zrobiłem tak.
Pędzelek to pędzelek, aerograf, to już zupełnie inna bajka.
Zawsze można jakiś sposób, ulepszyć lub wymyślić coś lepszego albo po prostu, bardziej Nam odpowiadającego.
Armata z osłoną, została przyklejona z
zachowaniem, mniej więcej, równej szczeliny po obu stronach.Na zdjęciu,
widzicie dwa kartoniki 0,3mm.To są „resztki” po wycięciu dystansów do
mocowania osłony, które idealnie pasują w szczelinę.
Daszek czyli koślawy plus koślawy, równa się prosty.
Elementy składowe, wycinam z polakierowanego dwustronnie kartonika
0,3mm.Okruszki 6 sztuk 2mm x 1,5mm, paseczki 2 sztuki 2mm x 12mm?(chyba
więcej, łatwiej coś odciąć niż...), prostokąt 28mm x 14mm.To tylko
należy traktować jako przykład, wiadomo, każdy element, należy osobno
dopasować.
Sklejone wszystko do przysłowiowej kupy, jak na
zdjęciach, klejem bcg.Nity DrafModel 0,6mm(odrobinę cieńsze od Modelika)
i kapka MKK, śrubki Modelikowe 0,8mm.I jeszcze mały paseczek tekturki
0,5mm.Jeden z tych maluśkich kartoników na środku ma nawet malutki
dystans, by nie wisiał w powietrzu.A co chodzi z tym
koślawym?Przyjrzyjcie się, boczki daszka są różnej szerokości, bo osłony
jarzma, są jakie są czyli „hand made”.I dlatego, dwa różne boczki
(koślawe) dają ładny i prosty (równa szczelina z przodu) daszek po
przyklejeniu do wieży.
Pomalowany, czarną, zieloną i przyklejony poliuretanowym (bardzo ostrożnie!).
Doklejam resztę, pozostałych części do wieży i zostaje tylko pobrudzić.
Do brudzenia użyję, tego samego pigmentu, co na kadłubie.Odrobinkę przetrę suchym pędzlem.
Pod peryskopem(kierowcy), nie poprawiam.Tam chyba maznąłem suchym
pędzlem, sreberkiem. Antena (pręcik plastructu 0,7mm), jest to nowa
antena, którą załoga dopiero co zamontowała, dlatego będzie jak nowa,
czyściutka i nie przykurzona.
Zastanawiałem się na koniec, czy może coś, gdzieś jeszcze... bez
przesady, wystarczy, jak na dwa lata sklejania jednego modelu.To było
dla Mnie największe wyzwanie.
Mała galeria.
Zdjęcia "obrabiam" w programie, który polecił mi Szaman.PhotoFiltre 7,
jest darmowy, spolszczony, łatwy i przyjemny w obsłudze, polecam.
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, za uwagę.
Trudne początki.
Do budowy czołgu, używam zestawu wręg wycinanych laserowo Modelika, gąsek z pojedynczych ogniw i nitów/śrubek/nakrętek, oraz siateczek również od tego samego producenta.
Przed malowaniem, czołg przypominał dziecko dr Frankensteina, później jest lepiej.Jakość zdjęć, to niestety, miejscami wypadkowa "fotografa amatora" i leciwej cyfrówki (reanimowanej zasilaczem).
Początki były trudne, a może po prostu bezmyślne, by nie powiedzieć bardziej dosłownie.Model pomalowany lakierem bezbarwnym (takie zagruntowanie), srebrny olejny marker i "wodzianka", rzadka farbka akrylowa, koloru coś pomiędzy szary, a czarny.Do bani i tyle w temacie.
Ogniwa gąsienic.
Gąsienice Modelikowe składają się z grzebieni,
grubości 0,5mm w wycinance mają mieć 1mm, więc po podklejałem je, na
dodatkową tekturkę 0,5mm.Gruntozaczepy niby są, ale te krótsze
(część30c) tych szerszych(30b) brak.Tutaj trzeba pokombinować z tymi słupkami (w laserkach wypalone są po trzy w rządku) i tak je dzielić, by starczyło na jak najwięcej, choć i tak trzeba dorabiać.Ogniwek jest 180sztuk.Po przyklejeniu wszystkich kół, dokładnie gdzie przewiduje projekt i utrzymaniu odpowiedniego prześwitu, zgodnie z instrukcją, wychodzi po 89 sztuk ogniw na stronę.Inaczej taśmy nie dało się zapiąć, zostaje rezerwa, dwie sztuki.
Ogniwka składają się z
części gr. 0,5mm ta z rzeźbą wafla i ta 1mm z rowkiem na
drucik.Bezwzględnie należy nasączyć SG zawiasy lub całe
elementy ogniwek na 1mm tekturce.Mi SG szkodzi i tylko 60 ogniw tak
nasączyłem, bez tego jest niezła jazda (kruszą się) gdzie będą
proste odcinki nie ma problemu ale dalej.Nie radzę nasączać w
arkuszach, tylko wycinać i tak zabawa z każdym.Dlaczego, otóż
kiedyś tak zrobiłem przy jakimś samolociku i element zacementował
się.
Mój przepis na gąski:
Wycinamy
ogniwka 0,5mm i 1mm.
Sklejamy BCG.Na zdjęciu stoi pudełeczko po
kremie, na nim "glut" Patafixu firmy UHU, do którego
delikatnie przylepiam cieńszą część i smaruję spokojnie jej
całą spodnią część BCG, sklejam i gitara.
Teraz podejmujemy decyzję o tym, czym
gruntujemy tzn utwardzamy przed szlifowaniem.Albo cyjanoakryl albo
lakier bezbarwny akrylowy.Rożnica jest spora ale jeśli komuś jak
Mi szkodzi SG to wybór jest nieduży.Inaczej ze szlifowania będą
nici.
Ja dodatkowo przeszlifuję boczki by się nie odcinało
nieładnie, widoczne dwie warstwy tekturki.
W trakcie prac zauważyłem, że gąski sklejone bez nasączania SG, a później przed szlifowaniem gruntowane lakierkiem nie wychodzą aż tak źle.
Co najważniejsze w "pracujących" ogniwach nie należy bać się o rowki na drucik (oczywiście ostrożności nigdy za wiele) tylko najważniejsze jest właśnie oszlifowanie rantu.
Jeżeli ktoś chciałby spróbować zrobić takie gąsienice to zarówno te do KW1/2 jak i do IS-2 / ISU-122/152 (są bardzo podobne) wydają się idealne na początek, w miarę duże i proste.
Rozwiercałem wiertłem 0,5mm bo takie miałem i chociaż wydawało się ryzykowne bo ogniwa łączy się drucikiem 0,4mm, to okazało się dobrym rozwiązaniem.Druciki czy raczej sworznie, ładnie i leciutko wchodzą na miejsce.
Koła zębate czyli dekielek i akcesoria z tyłu.
Poprawiłem koła zębate, a dokładnie mocowanie tego dużego dekla.Dużo używam specyfiku Micro Kristal Klear firmy Microscale.
To taki inny rodzaj wilkolu, po
całkowitym wyschnięciu robi się przezroczysty i elastyczny.Po
maźnięciu jak wyschnie, gdy dwa razy pomalujmy (drugi raz jak wyschnie pierwsza warstwa i delikatnie, bo reaguje cały czas z wodą) lakierem bezbarwnym (połysk) wychodzi
szkiełko.Należy tego "gluta" MKK położyć raz, nie
dokładać. Często wykonywałem nim światełka na skrzydłach
samolotów lub szkiełko na zegarach.
Tutaj jak widzicie,
wystarczyło "wpakować" do otworku tego kleju(to lepiej
przećwiczyć), poczekać chwilę, gdy jest jeszcze biały, a już
taki elastyczny (to samemu trzeba spróbować) wkładałem tam śrubkę
delikatnie i dociskałem.Śrubka się rzecz jasna przykleiła, a
przestrzeń dookoła zasklepiła i wygląda świetnie.
Oprawka lampki wydziergana z kartonika, odbłysk to kółeczko wycięte z folii alu z szampana (ładnie się błyszczy).W środku dziurka , wyoblona na gumce.Żarówka kawałek szpilki z łepkiem pomalowanym na biało.Szkiełko kółeczko z folii (0,1mm) maźnięte Pactrą A65 taki przezroczysty czerwony.Siateczka z tyłu to jak widzicie papier milimetrowy i produkt z Modelika, taka siateczka laserowo wycinana (oczka 0,8mm).
Malowanie na zielono.
Następnie pomalowałem model, farbką Vallejo nr 96 Russian green.
Malowanie sklejonego modelu, to masakra, cóż klątwa dr Farnkensteina, co zrobić.
Dorobiłem takie małe kółeczka na kołach.W wycinance tylko narysowane, znikną po malowaniu.Wycięte kółeczka z kartonika i wyoblone na gumce(chyba końcem skalpela).Potem przyklejone klejem polimerowym.
Parę słów n/t farb Vallejo.Długi
już czas używam Pactry.Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, cena
jest wyższa ale pojemność "buteleczki" też prawie
dwukrotnie.W Pactrach pojemniczek (szklany) zamyka się blaszaną
nakrętką, z którą nie raz miałem problemy, dodatkowo chcąc ją
wydobyć i rozcieńczyć przed malowaniem używałem wykałaczki.Przy
Vallejo pojemniczek jest plastikowy to raz, dwa nakrętka wygląda
solidnie (przyszłość pokaże) i wreszcie trzy zakraplacz . Super
sprawa zawsze rozrabiam farbkę w możliwie małych pojemniczkach
(polecam listki po tabletkach).Ja do rozcieńczania używam
strzykawki z igłą, z której zakraplam alkohol etylowy, do farb
oczywiście.Pokrywanie powierzchni, na próbkach przebiegało
bardzo szybko, może to tylko złudzenie, zobaczę jak będzie dalej
ale mam wrażenie, że właśnie podobnie je rozcieńczając(jak
Pacrty) lepiej kryją.
W życiu tzn w praniu wychodzi, co wychodzi i tak dzisiaj najciekawsze spostrzeżenie to wrażliwość Vallejo na wilgoć.Ja nie pokrywam i nie zamierzam żadnym lakierem bezbarwnym(mat), pomalowanego czołgu.Dlatego zalecam ostrożność bo łatwo ją zmyć/zetrzeć mimo upływu czasu, tzn łatwiej niż Pactrę.Nie mam porównania z zieloną Pactrą ale porównywałem Gunmetal z Pactry i Oily Steel z Vallejo (podobny odcień).Generalnie daję po pomalowaniu parę dni odpocząć Vallejo na utwardzenie.
Waloryzacja, ślady cięcia płyt, spawy i płyta "dziobowa".
Zrobiłem ślady po cięciu płyt.Wzdłuż brzegu
bryły kadłuba, nakleiłem po obu stronach paseczki brystolu
szerokości 2mm (powinno być chyba ciut więcej ale w tym projekcie
takie mi pasowały).Potem pędzelek płaski szerokość ok. 3-4mm, co
ważne o twardym włosiu i szpachlówka akrylowa Stuccolex.To jak
zwykle powiadam, trzeba samemu spróbować, ot po naklejonej listewce
"ciapię" pędzelkiem, prostopadle i wychodzi
wzorek.Utrwalam warstewką lakieru bezbarwnego.
Skoro zrobiłem
"a" to trzeba zrobić "b" czyli spawy.Na razie
jestem na etapie nauki ale: potwierdzam spawarka Wujka Andrzeja
działa w moim mniemaniu perfekcyjnie.Wystarczy strzykawka, igła
(moja ma 0,7mm) przycięta na równo i pasta do zębów.Teraz
spawarka, stoi w małym słoiczku z wodą, gotowa do użycia w każdym
momencie, dodatkowo słoiczek jest mało wywrotny.Igłę najlepiej
uciąć pilnikiem iglakiem.Spawy wokół płyt, robię na dwa razy,
tzn nie miejsce przy miejscu, tylko w odstępach, a po krótkim
czasie wypełniam wolne miejsce.Powstaje taki fajny wzorek, podobny do
tego co można zobaczyć na zdjęciach.
Spawy też utrwalam lakierkiem
bezbarwnym.Lakieruję raz, czekam i potem drugi raz.
Płytę "dziobową" skleiłem z paru
warstewek brystolu 0,3mm na brzegach ciapałem szpachelką
oczywiście.Ostatnia warstwa ma dziurki 2mm, w te dziurki wklejam wycięte z brystolu kółeczka (grubość 0,2mm) tej
samej średnicy.Na środku każdego kółeczka, jest nit 0,8mm tzn
jego część, to jest nit z Modelik-a gruby na 0,5mm podzielony
skalpelem AK-3 na trzy części.Teraz tylko przyspawać dookoła i
będzie jak na fotkach na których widać ten bolec na środku.
Waloryzacja od spodu.
Skoro zrobiłem a i b, to przyszła
kolej na c.Efekt moich wypocin, to wypadkowa analizy: zdjęć
eksponatów muzealnych(czy tam coś widać, tyle co kot napłakał),
relacji Wujka Andrzeja(serdecznie pozdrawiam) i dodatkowo szczypta
Dziobakowej fantazji.Jednym słowem nauka i eksperymentowanie, która
mam nadzieję w przyszłości zaowocuje, kto wie może jeszcze
powrócę do tematu KW, choć może w innej wersji.
Wyjaśnienia:
Nity mocujące oś wahaczy, powinny być na równo z wanną, tak
widać było na zdjęciach, ponieważ nie mogłem ich tak zrobić, to
zrobiłem po swojemu.Kółeczko 2mm grubość 0,3mm, przyklejone BCG i
pomalowane bezbarwnym.Dziurka(dokładnie to właściwie stożkowe
zagłębienie) wiertłem coś koło 1,5mm i pasta tzn spawy
dookoła, jakby przyszyć nitką.Jak wyschło, ponieważ wyglądało
zbyt wypukle, jak ciastko, wziąłem taki metalowy uchwyt skalpela (z
tych zestawów) i jego końcem zrobiłem puk,puk i spłaszczyłem.Tak
wygląda lepiej i lakierek bezbarwny.
Pozostałe nity, to albo
kółeczka 2mm z kartonu 0,2mm lub nit Modelikowy 1,5mm(ma on grubość
0,5mm dzieliłem na dwa na oko).Przyklejone BCG.I teraz najważniejsze
pamiętacie MicroKristalKlear firmy Microscale.Bierzemy wykałaczkę,
nabieramy troszkę tej substancji i ciap na nit, potem kolejny.Jak
zasycha na końcu wykałaczki, to najlepiej zebrać drugą ręką,
konkretnie palcem, obojętnie którym, łatwo się zmywa pod
wodą.Ważne by nakładać ten specyfik świeży, jakby coś wam
"chlapło" poza nit, odwracacie wykałaczkę i można zebrać dopóki
jest taki biały i rzadki.Gdy wyschnie też schodzi ale raczej po
pomalowanej powierzchni, inaczej zdziera jak klej.Można też
spróbować na mokro ale trzeba uważać.Po
wyschnięciu robi się przezroczysty, ale uwaga!!! cały czas reaguje
z wodą.Dlatego każdy pokryłem dwa razy lakierkiem.Wtedy na
wierzchu robi się taka skorupka i już jest git.
Włazy i otwory
inspekcyjne, to cyrkiel olfa, spawy, nity,
śrubki.Cyrklem wycinam dziurę, w modelu i na tekturce 0,5mm.Z modelu
„wydłubuję” miejsce na część.Potem tam wklejam właz
oszlifowany po krawędzi, wtedy się ładnie odcina.
Po pomalowaniu niestety, błędne decyzje z początku relacji dały o sobie znać.Niby ładnie ale wciąż mimo, iż malowałem ładnych kilka razy wychodzi ciemny spód, robią się mazie.Wygląda, że to efekt pomalowania na początku bezbarwnym połyskiem.***Trudno tak zostawiam, bo inaczej albo dosłownie zakituję ten spód farbą albo jeszcze coś zepsuję, zresztą kto go będzie oglądał od spodu.Inne elementy takich problemów nie sprawiają więc to musi być to.
***PS teraz myślę, że to raczej ten marker z farbą olejną i ten nieudany "brudzing", bo co ma lakier bezbarwny do tego.Raczej chyba malowanie pędzlem, może mieć na to wpływ.
****Ten wpis został dodany już po skończeniu modelu.Malowanie pędzlem Vallejo, kompletnie Mi nie wychodzi ,wolę Pactry.
Ogniwa gąsienic cd.
Ogniwka pomalowane kolorem bazowym,
czyli mieszanką gunmetal i czarnej.Skład: Pactra A54Gunmetal trzy
części i Pactra A46Black(mat) dwie części.Zdjęcia z lampą, stąd
taki blask.Faktycznie to jest taki kolor ciemny metaliczny
szary/grafit.
Najpierw malowane boczki i zawiasy w zakamarkach
czyli dookoła.Patyczek do liczenia, ten o kwadratowym przekroju
trzymany tzw żabką.Na końcu mały glucik Patafixu, teraz nawlekamy
ogniwko delikatnie się przykleja i gotowe, można tym śmiało
manewrować i malować.
Teraz malujemy dziurki na zęby, tu nie
ma żadnej filozofii.
Następnie potrzeba jakiejś
powierzchni(tutaj spód takich pojemniczków) i wałeczki
Patafixu.Najpierw jedna strona, potem mocujemy na grzebień i druga.
Jak widać(na zdjęciu) właśnie odrywam i ciągnę
za glut, gdyż ta plastelina jest bardzo chwytliwa i dwa grzebienie
zostały tam gdzie były.Gdy były przyklejone wierzchem to parę
gruntozaczepów też się rozwarstwiło(zostało w glucie), bez
problemu dokleiłem.Dlatego trzeba uważać, niby ułatwia pracę ale jak
ze wszystkim, należy nauczyć się z tym obchodzić.
Teraz musimy
te ogniwka ponownie nawiercić, gdzie farbka zatkała dziurki i
przygotować do połączenia.
Ośki ogniwek, robię z drucika
0,4mm zgodnie z instrukcją.Jak widzicie na poniższym zdjęciu
przycinam nożykiem widocznym na zdjęciu, na wymiar 21,5mm.Cięcie
tym nożykiem ma tą zaletę, iż tnie równo bez żadnych
niepożądanych efektów.Jakby co to pilniczek.Jedyny minus to szybkie
tępienie się nożyka, ale chyba łatwiej wymieniać ostrze niż
bawić się z pilniczkiem.
Jeżeli po takim zabiegu drucik jest pogięty, biorę taką małą drewnianą kostkę domino i „wałkuję” ośkę.Pod podkładką Olfy mam taką podkładkę z Ikei(mleczny kolor i formatu ok. A2) ona jest taka jakby troszkę gumowana na niej się lepiej prostuje drucik.
Aktualny Dziobakowy przepis na ośki:
Bierzemy drut ze szpuli i przycinamy ciut więcej niż
potrzeba.Na zdjęciu widać kreseczkę i odcinek (pod kartką jest
drewniana deseczka do krojenia).
Walcujemy jak opisałem.
Przycinamy na wymiar.
Ewentualne zadziory likwidujemy gdy
zajdzie potrzeba.
Walcujemy dla pewności, sprawdzamy, odkładamy
do pojemniczka i następny.
Przymiarka gąsienic i instrukcja zdjęciowo-opisowa wycinania nitów Modelikowych z ramek.
Nity nie rozwarstwiają się i można je śmiało
dzielić w poprzek, na pół lub więcej.Należy tylko je umiejętnie wycinać z
ramki.W tym celu zaczynamy wycinanie od spodu,czyli tej szarej strony.Tniemy (małym pociągnięciem) jak na
zdjęciu(skalpel AK-3) by przeciąć ten „dziobek” łączący nit z
ramką.Teraz dla pewności odwracamy i możemy lekko naciąć o ile potrzeba
jeszcze, miejsce łączenia z „ładnej” strony
Właściwie niektóre nity wylecą po pierwszym
cięciu, ale jak coś zostanie to najlepiej, znów odwracamy na lewą stronę i
delikatnie wybijamy wykałaczką.
Jak coś uporczywie będzie jeszcze „wisieć”, po drugiej stronie, wystarczy lekko i delikatnie, strącić nity opuszkiem palca.
Waloryzacja gąsienic.
W końcu postanowiłem przykleić koła
zębate na stałe, co okazało się być dobrym posunięciem.Wszystkie
koła w czołgu, są przyklejone dokładnie w miejscach przewidzianych
przez projektanta, a sam model ma dokładnie taki prześwit jaki
widnieje w instrukcji modelu 17mm.Abym mógł w takim gotowym modelu „zapiąć”
gąsienice potrzebuję i to jest ostateczna liczba 89 ogniw.Zostają
w zapasie łącznie dwa ogniwa rezerwy.
Tam gdzie toczą się koła,
przecierając(suchym pędzlem) przyklejałem taśmę Tamiyi (taką żółtą) by ślad
tworzył w miarę równą linię.Miejsca styku kół zębatych,
przecierałem osobno małym pędzelkiem.Grzebienie przetarte są
całe.Przecierkę zrobiłem metodą "suchego pędzla" GunmetalemA54.
Ponadto postanowiłem troszkę „zbajerować” ogniwka,
dorabiając końce sworzni/szpilek łączących poszczególne
ogniwa.Od strony wewnętrznej są „łebki” wykonane z nitów 1mm
wyrób tej samej firmy co model, grubość 0,5mm.Przyklejone bcg.
Teraz zajmiemy się wykonaniem końców szpilek, które są na zewnętrznej części ogniw.
Do wykonania tych elementów, użyłem produktu firmy Plastruct.Firma ta produkuje różne bajery w tym np. plastikowe profile o długości 25cm w różnych kształtach i przekrojach i rzecz jasna wymiarach.Tutaj użyłem takich o przekroju okrągłym, średnica 0,7mm.
W pokazany powyżej sposób przycinałem
je na wymiar ok. 1mm(troszkę więcej).Ponieważ okazało się to
ciut za dużo pociąłem je potem na pół.
Następnie wziąłem
wykałaczkę, na jej koniec odrobina Patafixu, by chwycić wałeczek z
jednej strony, zwilżamy odrobiną kleju SG(polecam ten na zdjęciu –
wygodny w użyciu).Ciap na miejsce i gotowe.
To jeszcze nie koniec.Teraz
ten koniuszek tego przyklejonego kawałeczka walca jest ostry, a
powinien być zaokrąglony.Użyłem ponownie MicroKristalKlear i za
pomocą drucika 0,2mm nakładałem na końce po odrobince.
Teraz
malujemy oba końce sworzni i gotowe.
Szekle.
Na deser z cyklu, szef
kuchni poleca: szekle na dziko.
Tniemy cynę (średnica 1,5mm) na
odcinki o odpowiedniej długości.Zwijamy na walcu 6mm(patyczek i
owinięty na nim kartonik).Kształt jak widać poniżej.Ten kawałek
tekturki zaraz obok to grubość uszka holowniczego plus 0,2mm
luzu.Poniżej wykałaczka (taki wymiar ma dziurka w uszkach ok.
2mm).Na każdej z czterech wykałaczek nawlekłem krążki (kilka
sklejonych ze sobą) na grubość ok. 1,5mm.Średnica krążków 4mm
i 2mm wewnątrz.Glut Patafixu utrzymuje je w odpowiedniej odległości
(grubości uszka holowniczego i do tego ta wkładka z tekturki).
Przycinamy nożykiem i przyklejamy cyjanoakrylem.
Teraz szpachlówką akrylową(najlepiej troszkę ją rozcieńczyć) pokrywamy krążki i punkt styku z cyną.Następnie szlifujemy papierkiem, użyłem 1200.
Teraz zająłem się kształtem szekli, by nadać im ten grubszy zarys pokrywałem to „uszko” raz po raz mieszanką: alkoholu, szpachli i farbki Vallejo.Proporcje chyba(przepraszam ale zapomniałem) 3/1/1 i co najważniejsze!!! najpierw rozrabiamy szpachlę i alkohol.Potem jak się ładnie połączy, dodajemy kroplę farbki i nakładamy.Malujemy tą mieszanką raz za razem, gdy poprzednia warstwa przeschnie, dokąd chcemy.Ja zatrzymałem się na około 1,8mm, tak by zachować proporcje względem szerokości uchwytu na czołgu.Na zdjęciach powinny być grubsze ale wolę by proporcja do uchwytu była zachowana.Przed samym końcowym malowaniem pokryłem te uszka cyjanoakrylem, aby uniknąć sytuacji gdy cyna się w jakiś sposób przypadkowo odkształci i skruszyła by się cała powierzchnia.Tak będą odporne w razie czego.Poniżej już po uzyskaniu żądanej grubości, pokryte cyjanoakrylem i pierwsze malowanie na zielono.
A poniżej komplet ze sworzniami mocującymi.Krążki z tekturki grubość 0,5mm średnica 3mm i kawałki wykałaczki z dziurką na blokadę na końcu.
Błotniki.
Jakiś czas temu, gdzieś na początku
zająłem się błotnikami z wycinanki.Skleja się do kupy, dwa
kawałki kartonika i niby gotowe.To było zimą gdy było sucho, sklejałem je
BCG i by szybko złapało, tzn klej nie wysechł, a przed położeniem
„pod książkami” przeciągnąłem dwa sklejone kawałki
walcem.No i koncertowo, zwichrowało się.Nie dało się tego w żaden
sposób naprawić.Wtedy jeszcze, nie zamierzałem niczego malować i
podejście do tego modelu było zupełnie inne.
Jeżeli ktoś, będzie sklejał ten czołg i woli skleić błotniki z wycinanki, radzę ich nie sklejać tylko wykorzystać cześć wierzchnią, a białe pola błotnika pomalować, zresztą jak kto woli.
Wracając do meritum, musiałem zrobić błotniki od początku.Więc długo się nie zastanawiając przyjrzałem się wycinance z Answera, różnym zdjęciom KW-1 i Wujkowej relacji, chwyciłem za motykę i radośnie pełny entuzjazmu popędziłem ku słońcu.
Sama blacha błotnika (ta duża) to tekturka 0,3mm reszta arkusze wycinanki czyli 0,2mm.
Niby proste ale spaprałem je.Pomijam nieszczęsne kątowniki wewnątrz, bez komentarza.Kolejna sprawa to jak widzicie grube ślady kleju cyjanoakrylowego, który nie wsiąkł, wewnątrz, wzdłuż.Chciałem to zrobić szybko i do tego w takiej specjalnej masce, opary Mi szkodzą jak wiecie.Jeszcze nasączałem kątowniki.Muszę się rozejrzeć za jakąś lepszą maską lub zarzucić nie tyle klejenie, co nasączanie tym klejem.Błotniki troszkę się wygięły wzdłuż jak i po malowaniu w poprzek, najgorzej (na zdjęciach tego nie widać) od drugiej zewnętrznej strony, ten środkowy kątownik jakby się tak odznaczał.No nie wiem jak to będzie po malowaniu.Szkoda Mi zaczynać od zera i psuć tyle roboty, nawet tej byle-jakiej.Tę wewnętrzną stronę i tak ochlapię błotkiem i nie będzie się mam nadzieję tak rzucać w oczy.Miałem ich wcale nie pokazywać ale jaki jest koń...Nity to te 0,8mm podzielone na pół i następnie kropka MKK.
Oglądając to gotowe hmm „dzieło”, to się kapnąłem, że one składają się z trzech części, próbowałem na jednym (lewy na końcu) rznąć je piłką.Dałem sobie na luz, bo chyba bym je zniszczył zupełnie.Jedyne co mi poprawia samopoczucie, to, że następnym razem będę wiedział dużo więcej, jak się do tego zabrać.Ciekawe, że żadna wycinanka nie uwzględnia podziału błotnika, a przecież tak było by nawet prościej, przynajmniej tak Mi się wydaje.
Kątownik środkowy sobie przyspawałem, zastosowałem śrubki 0,8mm, które łączą błotnik głównie z kątownikami.Te z kolei mają po sześć śrubek czyli jest to wczesna wersja, późna miała cztery.
Widać moja motyka jest jeszcze za tępa, trudno następnym razem.
Elementy mocujące błotniki do czołgu.
Mimo tej porażki, zabrałem się za wsporniki mocujące.
Przypominam, iż modyfikuję części błotnika jak również i wiele innych, tak by pasowały do tego modelu, nie niwelując wielu merytorycznych błędów, które powodowałyby dużo większe przeróbki.Po prostu ulepszam, to co jest.
Nie pamiętam już czy wycinałem je z kartonu 0,2 czy 0,3mm.Najbardziej skomplikowane było wycięcie „dziurki”.
Potem ten paseczek dookoła i nie można zapomnieć o wycięciu na końcu na kątownik.Pospawane.Śruby mocujące do kadłuba dałem 1mm, a do błotnika nakrętki 0,8mm.Dodałem kolejny dziobakowy patent, mały kawałeczek jak przy gąskach, profilu o przekroju koła firmy Plastruct ale średnica 0,5mm i kropka KristalKleara.I wygląda jak śruba.
Brudzenie gąsienic.
Dla odmiany, zabawa z drobiem ciąg dalszy.
Gąsienice potraktowałem pigmentem Vallejo 73105.Pigment „mocowałem” za pomocą płynu Vallejo 26233 Pigment Binder i nanosiłem pędzelkiem.
Pojedynczo na ogniwo ten płyn, potem pigment i tak po kolei.
Jak wyschło, przetarłem miękkim pędzelkiem, aby odpadło, co się nie przykleiło.
Jeśli gdzieś błoto nie pasuje, wystarczy taki patyczek kosmetyczny z watą nasączony alkoholem i po kłopocie.
Następnie przetarłem suchym pędzlem Pactrą A54GunMetal.
Na zdjęciach widać sposób mocowania gąsek, by nie uszkodziły się podczas zabiegu.Przetarcie gunmetalem na zdjęciach słabo wychodzi widocznie przez lampę.Modelikowe gąski mają taki kształt, jaki mają, więc te boczne płaskie powierzchnie zostawiłem czyste, a błoto jedynie na rzeźbie wafla i pod gruntozaczepami (gdzie wgryzają się w grunt) ale nie jestem pewien, czy to wygląda dobrze/naturalnie.Problemem właśnie jest ich kształt i zdjęcia archiwalne mało tu dają.Bardzo się obawiałem nakładania pigmentu, wyszło jak widać.Zamierzam podobnie „udekorować” spód wanny i wahacze, czyli pigment błotko i gdzieniegdzie przetrzeć gunmetalem.
Wróćmy zatem do błotników.
Są długie i szerokie, miejsca pod dostatkiem na różnego rodzaju akcesoria, których to było całkiem nie mało.Mając w pamięci ciągle niepowodzenie z błotnikami, zająłem się wykonaniem od podstaw skrzynek na narzędzia i zbiorników ale takich typowych tylko dla czołgów KW.Oprócz pomocnych źródeł jak przy błotnikach, bardzo Mi pomogły instrukcje firmy Aber.Na ich stronie są różne akcesoria i instrukcje do tychże w plikach pdf.Przystąpiłem więc do działania.
Skrzynki na narzędzia wersja późna.
Dla mniej wtajemniczonych: pokrywy z boczkami i uchwyty do otwierania, takie jak te z obydwu boków do noszenia.Brak elementów zamykania skrzynek na zewnątrz.
Zaczynam od projektu.Używam programu brain-draf v1.0, a do wydruku ołówka i innych przyborów kreślarskich. Programów komputerowych nie używam, bo ich nie znam po prostu, a lubię tak właśnie pracować z przysłowiowym ołówkiem i linijką.Pokrywy na zamieszczonym zdjęciu są źle narysowane, powinien być lekki spadek na wierzchu, a nie płasko.Użyłem papieru z wycinanki.
Sklejam BCG na styk.Smarujemy obie klejone krawędzie i czekamy, aż wyschnie.Potem lekko nawilżamy jedną krawędź, zlepiamy i momentalnie łapie.
Jak wzmocnić skrzynkę przed
malowaniem, cyjanoakrylu mam dość, więc smaruję od wewnątrz
klejem polimerowym, przykrywki też, przed przyklejeniem .W
rezultacie myślę, że niewiele to daje bo i tak się wygina od
farby ale może zawsze mniej.Rant pokrywki też chyba utrwalałem BCG.
Coraz częściej używam kleju BCG, teraz przydał się do ukształtowania zawiasów.Kiedyś nie tyle stosowałem wodę ile malowałem/maluję lakierem akrylowym.To usztywnia materiał i można go łatwo kształtować.BCG ma tą zaletę, iż w razie czego lekko nawilżamy i sklejone.Używałem dodatkowo drucika 0,4mm(ten od gąsek).
Teraz malujemy, zwróćcie uwagę na kolory patyczków.Każdy kolor, to inny zawias, w ten sposób uniknę ewentualnych problemów przy ich składaniu, gdyby coś nie pasowało.
Potem składanie z pomocą taśmy Tamiyi.Przylepiam do kawałeczka i nawlekam ośkę, nawet jakoś poszło.
Te trzy nity, to „ciapnięte” kropki wykałaczką z pomocą jakby inaczej KristalKleara.
Malujemy skrzynki, nie mogę sobie
przypomnieć czy malowałem przed zielonym, lakierem bezbarwnym.Samo mocowanie
do malowania, opisane szerzej przy budowie zbiorników.Skleroza nie boli i chyba po pomalowaniu bezbarwnym albo raz zielonym, przeszlifowałem kąty.Na pewno papierkiem 1200.
Skrzynki są mocowane do czołgu za pomocą dwóch małych kątowników po bokach.Śrubami do skrzynek i spaw do kadłuba.Ale to już innym razem.
Wymiary skrzynek: 43mm na 28mm i wysokość 1cm.Samo pudło bez pokrywki.Sama wspomniana "klapka", wystaje na boki po 0,5mm na stronę i z przodu (tam jest krawędź, to wynika z konstrukcji) 1mm, no i na górze wiadomo to zagięcie.
Zbiorniki.
Zrobione głównie z kartonu wycinanki.Największym problemem było uzyskanie kształtu, niby kwadratowego ale z zaokrąglonymi kantami.Ten duży pasek, wiedząc gdzie będą „zagięcia” nasączyłem BCG, same „kąty” po linii zgięcia od wewnątrz.Jak wyschło zagiąłem chyba na wykałaczce, w czterech miejscach i gotowe.Ale teraz, jak to ładnie skleić.Potrzeba kopyta, czyli czegoś wokół czego będę sklejał ten duży pasek, już pozaginany.Wtedy kształt będzie w miarę ten sam.Poniżej zdjęcia, dwie skrajne warstwy kopyta muszą być odrobinę węższe, chyba o 2mm i 1mm.Wtedy uzyskamy w kącikach łuk (raz lepiej, raz gorzej), a nie ostry kant.Nie zawsze, kopyto pasowało idealnie i gdy był jakiś luz, wystarczył mały kawałeczek tekturki, czasem w szerokości, czasem w wysokości.Sklejanie BCG już opisałem.W pasku należy jeszcze przed zaginaniem kątów, wyciąć otworek na korek, inaczej nic nie wlejemy do środka.
Następnie sklejam jedno denko, klejem
polimerowym, zresztą jak widać pochlapałem nim wnętrze dla
usztywnienia.Biorę patyczek z glutem patafixu i przyczepiam denko do strony, która będzie na zewnątrz, smaruję je ostrożnie od strony wewnętrznej klejem i wciskam/upycham.Po prostu denko należy zawczasu ładnie, ile się da, dopasować i umieścić wewnątrz.Teraz od środka upychamy w miejscu styku klej i będzie ok.
Potem zatykam denkiem z drugiej
strony.I tu jest gorzej, bo trzeba, tak na oko, zawczasu gdzieniegdzie posmarować klejem, wewnątrz zbiornika.Brzegi styku denka i tego głównego paska z zewnątrz „uszczelniłem”
BCG.Gdzie była jakaś szparka to BCG ją zasklepił.Ranty tego głównego paska też potraktowałem BCG dla
wygładzenia.Po wyschnięciu pamiętam, że lekko i delikatnie
przejechałem, po tych rantach oszlifowaną czyli gładką
wykałaczką.Dzięki temu nic się tam nie strzępi, w skrzynkach
robiłem to samo.Dla wielu to żadna nowość ale dla Mnie tak.Pisząc "po wyschnięciu" miałem na myśli, ledwo co wyschnięty klej.
Teraz malowanie, bezbarwnym i zielonym.Sklejam taśmę Tamiyi tak by wyszło kółeczko, klejem na zewnątrz i przyklejam do zbiorniczka, tam gdzie nie widać.Z drugiej strony mam patyczek z glutem Patafixu w kształcie stempla.Ciap i gotowe.
Maluję korki i uchwyty.Korek to kółeczko na dole, krążek na górze, paseczek i kawałek Plastructu 0,5mm.
By paliwo nie wyciekało wystarczyła uszczelka chyba z papieru 0,1mm, tego cienkiego.
Mocowanie uchwytów to mały paseczek sklejany/kształtowany BCG.I gotowe.
Elementy mocowania jak w przypadku skrzynek innym razem.
Zbiorniki mają wymiary: 2cm na 1,5cm i wysokość 1,1cm bez korka.